1 W górach Efraima był człowiek imieniem Mikajehu. 2 Rzekł on do swojej matki: «Tysiąc sto [syklów] srebra, które ci ukradziono i z powodu których przeklinałaś i mówiłaś tak, iż słyszałem - oto srebro to jest u mnie, to ja właśnie je wziąłem». I rzekła jego matka: «Niech syn mój będzie błogosławiony przez Pana!»Hmm, ciekawa scenka, szczególnie że wnosi nas ona bezpośrednio w sam środek akcji - nie mamy ani motywów tej kradzieży, ani szczególnego przedstawienia głównych bohaterów - po prostu syn zwraca matce skradzione pieniądze, a ona, zamiast mieć do niego wyrzuty, mówić, że nie tak cię z ojcem wychowaliśmy etc. - błogosławi go. No, ciekawe...
3 Zwrócił więc swej matce tysiąc sto [syklów] srebra, na co rzekła matka: «Zaprawdę, srebro to poświęciłam Panu; z ręki mojej [jest ono przeznaczone] dla mego syna, aby z niego uczyniono posążek rzeźbiony i ulany z metalu. Oto teraz ci je oddaję». 4 Ale on zwrócił owo srebro swojej matce.Hmm, to się dzieje tak szybko, że pogubić się można. I w sumie nie wiadomo też, jak interpretować te słowa matki, bo można na dwa sposoby. Pierwszy: że ona to srebro już wcześniej zamierzała dać synowi na posążek. I to się w sumie trzyma kupy, pomijając kwestię, na co im ten posążek. A drugi sposób: że mama tak się ucieszyła z faktu, iż syn odważył się przyznać do kradzieży, że z tej radości całe srebro oddała Bogu przez ręce syna. I to jest dziwne, i trochę nie pasuje do czasu przeszłego "poświęciłam Panu" - ale na siłę też może tak być.
No a potem syn jej zwraca to srebro z powrotem. Dlaczego? No tutaj trudno cokolwiek rozstrzygnąć, być może po ludzku było mu głupio zajmować się dalej srebrem, które sam ukradł.
Matka zaś wziąwszy [dwieście] syklów srebra, dała je złotnikowi. On zaś uczynił z nich posążek rzeźbiony i ulany z metalu, który był potem w domu Mikajehu.Rzeźbiony i ulany z metalu - na pierwszy rzut oka brzmi jak sprzeczność, bo albo się coś rzeźbi, albo odlewa. No ale najprawdopodobniej chodziło o to, że wyrzeźbiona została forma do odlewu, w której został on odlany - tak jak się to do dziś wszak robi.
5 Mika miał u siebie sanktuarium, następnie sprawił efod i terafim oraz wprowadził jednego ze swych synów w czynności kapłańskie, tak że był dla niego kapłanem.Hmm, no to poważne rzeczy... Zobaczymy, czy Bóg wyciągnie z tego procederu jakieś konsekwencje...
Efod jest to szata kapłańska, której opis znajdujemy w Księdze Wyjścia. Natomiast terafim to najwyraźniej jest owa figurka - tak nazywały się bowiem figurki służące za bóstwa domowe.
A na marginesie: nie wiem czemu od tego momentu zamiast Mikajehu piszą po prostu Mika. Może dwa rękopisy były czy coś...
6 Za dni owych nie było króla w Izraelu i każdy czynił to, co było słuszne w jego oczach.No tak, to właśnie widzimy. W domyśle zaś: nie było ani króla, ani nikogo innego, kto by rządził (fakt faktem do tej pory w Biblii nie pojawił się żaden izraelski król, byli tylko wodzowie i sędziowie).
7 Był pewien młody człowiek w Betlejem judzkim, z pokolenia <Judy>. Był on lewitą i mieszkał tam jako przybysz. 8 Człowiek ten opuścił miasto Betlejem w Judzie, aby zamieszkać jako przybysz tam, gdzie mu się przytrafi. Podróżując doszedł aż do góry Efraima, do domu Miki. 9 Wtedy Mika rzekł do niego: «Skąd przychodzisz?» Odpowiedział mu: «Jestem lewitą z Betlejem judzkiego i szukam miejsca, aby zamieszkać». 10 «Zostań u mnie - rzekł do niego Mika - i bądź mi ojcem i kapłanem, za to dam ci każdego roku dziesięć srebrników, gotowe szaty i wyżywienie».Hmm, dziesięć srebrników na rok - to wskazuje, że ówczesny srebrnik to był spory majątek, skoro dziesięć starczało na rok. Porównując do dzisiejszych czasów - jakieś tysiąc złotych albo dwa.
I to by oznaczało, że gdy Dalila (w poprzednim rozdziale) przekupiona została za tysiąc srebrników, można by tą kwotę przyrównać do miliona złotych albo dwóch.
<Lewita poszedł z nim>. 11 Spodobało się owemu lewicie zamieszkać z tym mężem i młody ów człowiek stał się dla niego jakby jednym z jego synów. 12 Mika wprowadził w czynności kapłańskie owego lewitę, tak że ów młodzieniec był dla niego kapłanem i mieszkał w domu Miki. 13 Rzekł wówczas Mika: «Teraz wiem, że mi Pan będzie błogosławił, gdyż mam lewitę za kapłana».Hmm, widzimy zatem, że Mice zależało przede wszystkim na Bogu, jednak najwyraźniej był on świadomy, że ustanawianie ot tak sobie swoich synów kapłanami mogło się Bogu nie podobać. Czy jednak mając za kapłana lewitę, na pewno był on przed Bogiem do końca w porządku?
Sprawa jest dość skomplikowana i następny rozdział jej nie rozstrzyga. Wygląda bowiem na to (będzie wynikać z kontekstu), że w owych czasach nie było już dawnego przybytku, który został stworzony za czasów Mojżesza - widać zniszczyli go Filistyni albo inni najeźdźcy. A skoro tak, to czyn Miki był tak naprawdę próbą odbudowania tego, co zostało zniszczone.
Jednakże sprawą najbardziej zastanawiającą, przynajmniej dla mnie, jest sprawa owego posążku. Co on właściwie przedstawiał? Czy Bogu się podobał? Czy było to złamanie drugiego przykazania? A może właśnie nie? No cóż, nad tym będziemy się jeszcze zastanawiać w następnym rozdziale.
Małe sprostowanie: wcale nie było tak, iż przybytek został zniszczony - coś mi się pomyliło przy pobieżnym czytaniu następnego rozdziału. Wręcz przeciwnie - następny rozdział wspomina o tym, że w owych czasach świątynia cały czas znajdowała się w Szilo, tam gdzie postawiono przybytek za czasów Jozuego. I to trochę zmienia sposób naszej oceny owego Mikajehu.
OdpowiedzUsuń