1 Wtedy Pan rzekł do Jozuego: «Nie bój się i nie trać odwagi! Weź ze sobą wszystkich wojowników, powstań i wyrusz przeciw Aj. Patrz: oto wydaję w twoje ręce króla Aj, jego lud, miasto i kraj.Heh, fajnie się zrymowało. A co do meritum - znowu Bóg dodaje Jozuemu odwagi. No i nie ma się co dziwić z resztą. Bo jaką mamy pewność, że przy kolejnym oblężeniu znowu jakiś idiota nie ukradnie przeklętej rzeczy i Bóg znowu się nie rozgniewa? Na miejscu Jozuego miałbym takie wątpliwości...
Warto natomiast zauważyć, że tym razem Bóg chce, aby wysłać wszystkich wojowników. Wcześniej natomiast Jozue wysyłał tylko część, co było oznaką dużej wiary, ale po ludzku patrząc, również rzeczą nierozsądną. Wiadomo co prawda, że clou całej sprawy to owa kradzież, ale no... ciekaw jestem, jakby się ta historia potoczyła, gdyby Jozue nie rozdzielał wcześniej swoich ludzi.
2 Postąpisz z Aj i jego ludem, jak postąpiłeś z Jerychem i jego królem. Możecie jednak wziąć sobie łupy i zwierzęta. Przygotuj zasadzkę na miasto z drugiej strony - zachodniej».Hm, czyżby ta zgoda na wzięcie łupów wydana została właśnie po to, aby nie powtórzył się taki wybryk jak w poprzednim rozdziale? W końcu jak trochę łupu będzie można wziąć, to ręce mniej świerzbić będą do innego.
I w sumie to jest rzecz ciekawa, fajnie obrazująca sprawiedliwość i konsekwencję Boga w stosunku do jego życzliwości względem Izraela. Bo wygląda na to, że gdy Bóg nakazał nie ruszać rzeczy obłożonych klątwą, to egzekwuje to prawo z całą jego surowością, natomiast widząc, że ryzyko jego złamania jest duże, woli on w przyszłości czynić je mniej radykalnym.
3 Podniósł się więc Jozue ze wszystkimi wojownikami, by wyruszyć przeciw Aj. Jednocześnie wybrał Jozue trzydzieści tysięcy dzielnych wojowników i wysłał ich nocą, 4 dając im następujący rozkaz: «Uważajcie! Przygotujcie zasadzkę na miasto po jego stronie zachodniej, ale niezbyt daleko od miasta, i bądźcie wszyscy gotowi. 5 Ja zaś i cały lud ze mną przyciągniemy pod miasto. Gdy oni wyjdą przeciw nam, jak za pierwszym razem, rzucimy się do ucieczki przed nimi. 6 Oni będą nas ścigać i w ten sposób odciągniemy ich daleko od miasta, gdyż pomyślą: Uciekają przed nami, jak za pierwszym razem! I będziemy uciekać przed nimi. 7 A wtedy wyjdziecie z zasadzki i zajmiecie miasto. Pan, Bóg wasz, odda je w wasze ręce. 8 Gdy zaś zajmiecie miasto, spalicie je. Uczyńcie według słowa Pana. Patrzcie, ja wam to rozkazuję!»Oj, ten Jozue to jednak miał łeb! Hm, chociaż z drugiej strony patrząc - gdyby naprawdę mocno wierzył Bogu, to nie kombinowałby tak, ale po prostu natarł od zachodu, jak mu Bóg poradził, ufając, że wszystko będzie dobrze. Hm, a może właśnie nie? Może Bóg właśnie stawiał na to, że on coś jeszcze wykombinuje?
Ciekawa jest nota bene ta nagła zmiana Jozuego - od bezmyślnego ataku z garstką ludzi na wielkie miasto, po misterne (jak na owe czasy) plany zdobycia go przy zaangażowaniu wszystkich sił. No ale cóż - Polak mądry po szkodzie, Żyd widocznie też.
9 Jozue wysłał ich, a oni udali się na miejsce zasadzki i zatrzymali się między Betel i Aj, na zachód od Aj; Jozue zaś spędził tę noc wśród ludu.Hm, czyli to znaczy chyba, że normalnie spał oddzielony od zwykłych ludzi.
10 A wstawszy wcześnie rano, dokonał przeglądu ludu i wraz ze starszymi Izraela na czele poprowadził lud przeciw Aj. 11 Wszyscy wojownicy, jakich tylko miał, poszli w góry, przybyli pod miasto i rozłożyli się obozem po północnej stronie Aj. Między nimi i Aj była dolina. 12 Następnie wziął około pięciu tysięcy ludzi i umieścił ich jako zasadzkę między Betel a Aj, od zachodniej strony miasta.Nie wiem, czy zasadzka to tutaj dobre słowo, chodzi raczej o pewnego rodzaju "nóż w plecy". Definicja zasadzki: "wykonanie zaskakującego uderzenia na będące w ruchu lub celowo zatrzymane siły i środki przeciwnika". Miasto raczej nie było w ruchu ani celowo zatrzymane.
13 Lud rozłożył się obozem na północ od miasta, a jego część ostatnia na zachód od miasta. Jozue zaś spędził tę noc w środku doliny.
14 Gdy to ujrzał król Aj, wyruszył pośpiesznie ze wszystkimi swoimi ludźmi do boju przeciw Izraelowi na zboczu, naprzeciw Araby. Nie wiedział jednak, że zasadzkę przygotowano na zachód od miasta.Heh, fajne sformułowanie. Fachowo raczej nazywa się to odwrót.
15 A wtedy Jozue i cały Izrael udali, że są pobici.
Uciekali więc drogą ku pustyni. 16 Wtedy zwołano wszystkich ludzi z miasta, aby puścili się w pogoń za nimi, ale gdy ścigali Jozuego, oddalali się od miasta. 17 A w Aj i Betel nikt nie pozostał, kto by nie wyruszył za Izraelitami. Zostawili miasto otwarte, a ścigali Izraela.No patrzcie, co za debile... widocznie te ludy były zepsute nie tylko moralnie, ale i umysłowo...
18 Wtedy rzekł Pan do Jozuego: «Podnieś oszczep, który trzymasz w ręce, przeciw Aj, gdyż daję je w twoje ręce». I podniósł Jozue oszczep, który trzymał w ręce, przeciw miastu. 19 I zaledwie rękę wyciągnął, ludzie, którzy byli w zasadzce, pośpiesznie wyszli z ukrycia, przybiegli do miasta, zajęli je i jak najszybciej podpalili.Hm, no i ten fragment jest dziwny trochę. Normalnie to by było, że ten oszczep to umówiony znak ataku dla tych siedzących na zachodzie. Problem jednak w tym, że raczej ci na zachodzie za bardzo Jozuego nie mieli jak zobaczyć, bo ten się oddalił raczej dość daleko w zupełnie przeciwnym kierunku. Ja bym to więc rozumiał tak, że albo ci na zachodzie sami mieli podjąć decyzję o ataku, a podniesienie oszczepu to tylko taki ładny symbol, który Bóg zgrał w czasie z ich decyzją, albo też Izraelici zwyczajnie nie dogadali się do końca, kiedy mają atakować i dopiero Bóg musiał tym na zachodzie osobiście dać jakiś impuls. Ale ponieważ Bóg nie chce robić niczego sam, to dał Jozuemu ten oszczep, żeby sobie chłopak chociaż moment wybrał odpowiedni.
Ta druga teoria świadczyłaby raczej o słabych zdolnościach organizacyjnych Jozuego.
20 Gdy zaś obejrzeli się ludzie z Aj, spostrzegli, jak dym podnosi się z miasta ku niebu. Nie było można uciekać w tę lub tamtą stronę, a tymczasem lud, który uciekał na pustynię, zwrócił się przeciw ścigającym. 21 Skoro Jozue i cały Izrael ujrzeli, że ludzie z zasadzki zajęli miasto i że dym z miasta wznosi się w górę, odwrócili się i uderzyli na ludzi z Aj. 22 Drudzy wyszli z miasta naprzeciw nich i [ludzie z Aj] znaleźli się w środku Izraelitów, mając ich po jednej i po drugiej stronie: tak zostali pobici, że nikt z nich nie został przy życiu ani nie uciekł. 23 Króla Aj schwytano żywcem i przyprowadzono do Jozuego.No, tutaj zachodzi pewna malutka sprzeczność: gdyby faktycznie nikt nie został żywy, to i króla nie pojmaliby żywcem. Ale taki drobiazg można chyba autorom wybaczyć, Biblia to nie podręcznik do matematyki.
24 Gdy Izraelici pobili mieszkańców Aj na otwartym polu, na pastwisku, po którym ich ścigano, i gdy wszyscy oni aż do ostatniego polegli od miecza, cały Izrael zwrócił się przeciw Aj i poraził je ostrzem miecza.Hm, moment... ale w co oni tym mieczem porazili, skoro miasto się spaliło, a ludzie zostali wyrżnięci na pastwisku? Cóż, najsensowniejsza teoria jest chyba taka, że owi "wszyscy", który pobiegli za Jozuem, to byli wszyscy mężczyźni, natomiast w mieście zostały jeszcze kobiety, dzieci i zwierzęta. Gdy podpalono miasto, to nie było za bardzo czasu, by się nimi zająć, więc dopiero teraz przyszła na nich pora.
25 Ogółem poległych tego dnia, mężczyzn i kobiet, było dwanaście tysięcy, czyli wszyscy mieszkańcy Aj.Eee, no to malutko ich było. Jozue miał aż 30 000 wojowników, a gdy odejmiemy od tych 12 000 kobiety, to samych mężczyzn zostać może z 7000, raczej nie więcej. Czyli rzeźnia, innymi słowy.
26 Jozue zaś nie cofnął ręki, w której trzymał oszczep, dopóki nie zgładzono, na skutek obłożenia klątwą, wszystkich mieszkańców Aj.O, a to wobec tego podobnie wszystko się odbyło jak z Amalekitami, kiedy to Mojżesz musiał trzymać ręce w górze przez całą bitwę, tutaj: Wj 17.
27 Tylko bydło i łupy z tego miasta rozdzielili między siebie Izraelici zgodnie z poleceniem Pana, danym Jozuemu. 28 A Jozue spalił Aj i uczynił z niego rumowisko na wieki, pustkowie aż do dnia dzisiejszego. 29 Króla Aj powiesił na drzewie aż do wieczora. O zachodzie słońca rozkazał Jozue zdjąć jego trupa z drzewa, po czym rzucono go u wejścia do bramy miejskiej i wzniesiono nad nim wielki stos kamieni widoczny aż do dnia dzisiejszego.Znowu ten stos kamieni. Hm, no ciekawy sposób grzebania w sumie. Tak jakby chcieli mieć pewność, że on już więcej nie zmartwychwstanie.
30 Wtedy Jozue zbudował ołtarz dla Pana, Boga Izraela, na górze Ebal, 31 jak rozkazał Mojżesz, sługa Pana, Izraelitom: jak napisano w księdze Prawa Mojżesza: Ołtarz z kamieni surowych, nie ociosanych żelazem.O górze Ebal była mowa w Pwt 27. Ebal to ta od przekleństw.
Na nim złożono Panu ofiary uwielbienia i biesiadne.
32 Jozue sporządził tamże na kamieniach odpis Prawa, które Mojżesz spisał dla Izraelitów.33 Następnie cały Izrael i jego starsi, zwierzchnicy ludu i sędziowie, zarówno cudzoziemcy, jak i współplemienni, stanęli po obu stronach arki, naprzeciw kapłanów i lewitów, połowa po stronie góry Garizim, a druga połowa po stronie góry Ebal, jak już uprzednio zarządził Mojżesz, sługa Pana, aby pobłogosławić lud Izraela. 34 Następnie Jozue odczytał wszystkie słowa Prawa, błogosławieństwo i przekleństwo, wszystko dokładnie, jak napisano w księdze Prawa. 35 Nie opuścił Jozue ani jednego polecenia danego przez Mojżesza, ale odczytał je wobec całego zgromadzenia Izraela, w obecności kobiet, dzieci i cudzoziemców, którzy zamieszkali wśród ludności.No i na tym kończy się dzisiejszy rozdział. Całkiem ciekawy, trzeba przyznać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz