1 Jakub spojrzał i zobaczył, że Ezaw nadciąga z czterystu ludźmi. Podzieliwszy więc dzieci między Leę, Rachelę i dwie niewolnice, 2 uszykował niewolnice z ich dziećmi na przedzie, Leę z jej dziećmi nieco w tyle, a za nimi Rachelę i Józefa. 3 Sam zaś, idąc przed wszystkimi, siedem razy oddał pokłon swemu bratu, zanim się do niego zbliżył.W dzisiejszych czasach patrzeć, jak ktoś się przede mną siedem razy kłania, byłoby czymś dziwnym i dość krępującym. Szczególnie jeśli był to brat. Wyobrażacie sobie, kłaniać się przed własnym bratem?
W czasach biblijnych pewnie owe kłanianie się było czymś bardziej naturalnym, ale mimo wszystko musiało to od Jakuba wymagać dużego poświęcenia.
4 Ezaw pospieszył na jego spotkanie i objąwszy go za szyję ucałował go; i rozpłakali się obaj. Gdy Ezaw spostrzegłszy kobiety i dzieci, zapytał: 5 «A ci kim są dla ciebie?», Jakub odpowiedział: «To dzieci, którymi Bóg łaskawie obdarzył twego sługę».Znowu dziwna rzecz - Jakub nazywa się sługą własnego brata. Czyli dokładnie odwrotnie, niż wynikało z błogosławieństwa Izaaka.
6 Wtedy zbliżyły się niewolnice ze swymi dziećmi i oddały pokłon. 7 Potem przystąpiła Lea z dziećmi i oddała pokłon, a wreszcie Józef z Rachelą, którzy też oddali pokłon. 8 Ezaw zapytał: «Dla kogo są te wszystkie stada, które spotkałem?» Jakub odpowiedział: «Obyś mnie darzył życzliwością, panie mój!»Skoro Ezaw się pyta, to tak jakby nie wiedział, że to dla niego. Zaś skoro nie wiedział, to znaczyłoby, że życzliwość względem Jakuba nie wynikała z otrzymanych darów. Najwyraźniej Ezaw wcale nie chciał go zabić.
9 Na to Ezaw: «Mam ja dużo, bracie mój, niechaj przy tobie zostanie to, co jest twoje». 10 Jakub rzekł: «Ależ nie! Jeśli mnie darzysz życzliwością, przyjmij ode mnie ten mój dar. Bo przecież gdym ujrzał twe oblicze, było ono obliczem jakby istoty nadziemskiej i okazałeś mi wielką życzliwość. 11 Przyjmij więc dar mój, który dla ciebie przeznaczyłem; Bóg obdarzył mnie sowicie: mam wszystko!»A więc życzliwość Jakuba nie wynikała tylko ze strachu przed owymi czterystu ludźmi. Mimo iż zagrożenie minęło, on nadal chce dać bratu prezent, a nawet nalega, by go przyjął. I jeszcze jak go komplementuje - że jego twarz była jakby istoty nadziemskiej. Kto w dzisiejszych czasach mógłby powiedzieć tak do brata zupełnie serio?
I tak nalegał na niego, aż wreszcie przyjął. 12 Po czym Ezaw rzekł: «Ruszajmy w drogę i chodźmy; będę szedł razem z tobą». 13 Jakub odpowiedział: «Wiesz, panie mój, że mam dzieci wątłe, a owce i krowy karmią młode; jeśli je będę pędził choćby dzień jeden, padnie mi cała trzoda. 14 Idź więc, panie mój, przed sługą swym, ja zaś będę szedł powoli, tak jak będzie mogła nadążyć moja trzoda, którą pędzę, i jak będą szły dzieci, aż przyjdę do ciebie, panie mój, do Seiru».Częstotliwość użycia określenia "panie mój" w tej wypowiedzi zdaje się przekraczać jakiekolwiek normy. I tym razem nie da się tego wyjaśnić zwykłym strachem, bo ryzyko zabicia przez brata chyba już zniknęło.
15 Ezaw zapytał: «Może ci zostawić kilku moich ludzi, którzy są ze mną?» A na to Jakub: «Na cóż mi oni, skoro ty, panie mój, darzysz mnie życzliwością». 16 Ezaw udał się tego dnia w drogę powrotną do Seiru. 17 Jakub wyruszył do Sukkot, gdzie zbudował sobie dom, a dla swych stad postawił szałasy. Dlatego nazwano tę miejscowość Sukkot.To ile czasu on musiał być w tym Sukkot, że zbudował tam sobie dom i tak ogromną ilość szałasów? I przede wszystkim - po co on to zrobił? Czy baranowi naprawdę do szczęścia potrzeba szałasu?
Jedyne sensowne wytłumaczenie tego zachowania jest takie, że w owym Sukkot Jakub przetrwał zimę - wtedy faktycznie dom i szałasy mogą być nieodzowne.
18 Wreszcie Jakub po powrocie z Paddan-Aram dotarł szczęśliwie do Sychem w Kanaanie. Obrawszy sobie miejsce w pobliżu tego miasta, 19 nabył od synów Chamora, ojca Sychema, za sto kesitów kawał pola, na którym rozbił swe namioty. 20 Tam też ustawił ołtarz i nazwał go imieniem Boga, Boga Izraela.Tym razem jest to ołtarz, nie jakaś tam stela. Choć trudno powiedzieć, jak właściwie wyglądał w owych czasach ołtarz i czy jego wykonanie było trudniejsze niż steli.
W każdym razie tak oto zakończyła się pełna przygód wędrówka Jakuba do Kanaanu. Brat go nie zabił, anioł też nie, oddał tylko Ezawowi sporą ilość zwierząt. Jak zwykle wszystko skończyło się szczęśliwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz